Strona główna > Poradnik > Lew pożarty przez euro. Bułgaria już wkrótce w strefie euro

Lew pożarty przez euro. Bułgaria już wkrótce w strefie euro

(aktualizacja )

Autor: Krzysztof Adamczak

Zgodnie z decyzją Komisji Europejskiej od 1 stycznia 2026 roku Bułgaria zostanie 21. krajem należącym do strefy euro. Jak zawsze decyzja o rezygnacji z własnej waluty wywołała sporo kontrowersji. Pożegnanie lewa bułgarskiego (BGN) sprawiło, że Sofię zalała fala protestów. A to może zaskakiwać, bo nie było drugiego kraju tak dobrze przygotowanego na przyjęcie wspólnej waluty.

Banknoty i monety euro. Na monecie kolory flagi Bułgarii

Euro w Bułgarii – na sklepowych półkach i w oficjalnym obiegu

Na początku czerwca Komisja Europejska potwierdziła, że Bułgaria spełniła wszystkie warunki konwergencji i jest gotowa do przyjęcia euro. Oficjalnie nastąpi to 1 stycznia 2026 roku. Warto zauważyć, że już rok temu Sofia starała się o przyjęcie do strefy, ale wtedy na przeszkodzie stanęła inflacja. Tym razem udało się ją opanować i nie ma już żadnych technicznych przeszkód, by Bułgaria została 21. członkiem klubu euro. Konwersja odbędzie się po kursie 1,95583 EUR/BGN. Już od 8 sierpnia sklepy będą zobowiązane do pokazywania cen w obu walutach, a płatności lewami będą możliwe do końca stycznia przyszłego roku. Rząd w Sofii wykonał ogrom pracy, by spełnić wszystkie warunki konwergencji. Inflacja spadła do poziomu 2,7%, deficyt został utrzymany w ryzach 3%. Od wielu lat można zazdrościć Bułgarom poziomu długu publicznego, który oscyluje wokół 24% PKB.

Kryzys finansowy i wprowadzenie reżimu walutowego 

Bułgaria do programu ERM2 przystąpiła w 2020 roku i od tego momentu zobowiązała się utrzymywać sztywny kurs wobec euro. Jednak historia połączenia tych dwóch walut jest znacznie dłuższa (więcej o lewie bułgarskim i innych walutach regionu można przeczytać w tekście Podróż po walutach Europy Środkowo-Wschodniej – RON, HUF, BGN). W połowie lat 90. w Bułgarii doszło do potężnego kryzysu finansowego połączonego z kryzysem bankowym. W tym okresie upadały kolejne banki, ludzie tracili pracę oraz oszczędności życia. Ten okres wyrył się poważną traumą w świadomości Bułgarów, która do tej pory ma ogromny wpływ na otoczenie polityczne. Najlepszym przykładem, jak duży jest to wpływ, jest choćby wspomniany wcześniej niski poziom długu publicznego. Odpowiedzią na ten kryzys były drastyczne rozwiązania, które miały postawić gospodarkę i rynek finansowy na nogi. Jednym z elementów było wprowadzenie w 1997 roku reżimu walutowego currency board.

Currency board – każdy lew z pokryciem w euro

Jest to wyjątkowo rzadko spotykany, bardzo radykalny reżim walutowy polegający na utrzymywaniu sztywnego kursu wobec waluty kotwiczącej. Tą w przypadku Bułgarii na początku była marka niemiecka, która potem została zastąpiona właśnie przez euro. W świecie finansów kotwiczenie jednej waluty względem drugiej jest dość powszechne, rzadko kiedy jednak państwo decyduje się na aż tak radykalny krok. Currency board oznacza, że dosłownie każdy lew w obiegu ma pełne pokrycie w euro przechowywanych w rezerwach banku centralnego. Jeżeli Narodowy Bank Bułgarii chce zwiększyć podaż pieniądza, najpierw musi zgromadzić dodatkowe euro w skarbcu. Wszystko to dzieje się przy utrzymanym na sztywno kursie wymiany. Implikuje to wiele wyzwań i wyrzeczeń. Jednym z nich jest praktycznie całkowita rezygnacja z prowadzenia własnej polityki pieniężnej. Ogranicza to możliwości reagowania na kryzysy, choćby poprzez zmiany stóp procentowych. Rola banku centralnego zostaje w ten sposób sprowadzona do automatu wymiany lewów na euro.

Kontrowersje, czyli populistyczna burza 

Dlatego, choć społecznie jest to bardzo burzliwy temat, który niesie ze sobą bardzo wiele emocji i kontrowersji, to w otoczeniu rynków finansowych jest odbierany jako coś absolutnie naturalnego. Oczywisty krok w ewolucji reżimu walutowego. Najbardziej medialnym hasłem w tego typu dyskusjach zawsze jest oddanie pewnej suwerenności i „poddanie się” instytucjom zewnętrznym. W Bułgarii ten argument w mediach również jest podnoszony. Jednak jest to czysty populizm, gdyż Bułgarzy zrezygnowali z tej suwerenności blisko 3 dekady temu. Prawdą jednak jest, że dużo trudniej wrócić do własnej waluty, którą de facto będzie trzeba tworzyć od nowa, niż zrezygnować z currency board

Zablokowane referendum w sprawie wprowadzenia euro

Ogłoszenie sukcesu, rozumianego jako domknięcie drogi, którą Bułgaria podąża od wielu lat, społeczeństwo odebrało jednak opacznie. Praktycznie w ciągu dwóch kwartałów nastroje społeczne co do wspólnej waluty zostały odwrócone o 180 stopni. Wydaje się jednak, że w tym wypadku euro padło ofiarą wzburzenia wobec elit rządzących. Zdecydowanie zawiodła tutaj komunikacja. Po nagłym ogłoszeniu spełnienia warunków konwergencji naród poczuł się pominięty. Pojawiły się również zarzuty o „kręcenie” kluczowych parametrów, jak choćby deficytu, który cudownym sposobem trafił idealnie w górne ograniczenie. Oliwy do ognia dolała reakcja parlamentu na próbę powołania referendum w tej sprawie. Bułgarskie prawo jest w tej kwestii dość rygorystyczne i w 6,5 milionowym narodzie trzeba zebrać aż 400 tysięcy podpisów, by plebiscyt został rozpisany. Wzburzenie społeczne było jednak już tak duże, że nawet tak wyśrubowane liczby osiągnięto z nawiązką. Mimo tego władze w Sofii zablokowały tę inicjatywę.

Siedziba Narodowego Banku Bułgarii. Na fasadzie flaga Bułgarii i Unii Europejskiej

Siedziba Narodowego Banku Bułgarii

Czy Bułgaria uniknie efektu cappuccino?

Zwyczajowo przyjęcie euro budzi obawy o wystąpienie tak zwanego efektu cappuccino. Jest to zjawisko nieuzasadnionego wzrostu cen w momencie przyjęcia nowej waluty. Problem w strefie euro jest dobrze znany i świetnie przebadany. Komisja Europejska opracowała szereg narzędzi, które mają temu zapobiegać. I choć wiele różnych rzeczy można o KE powiedzieć, to wydaje się, że w tym przypadku faktycznie odniosła sukces. Przykład Chorwacji pokazał, że – choć nie da się całkowicie wykluczyć tego efektu – to można go mocno ograniczyć. Głównym narzędziem zapobiegającym jest wprowadzenie systemu podwójnych cen zarówno przed, jak i po wprowadzeniu euro.

Korzyści z pożegnania lewa bułgarskiego  

Zagrożenia związane z całym procesem wprowadzania euro są doskonale znane. Wydaje się jednak, że bułgarski rząd ma problem nie tyle z niwelowaniem tych zagrożeń, co ze skuteczną komunikacją korzyści, które niesie ze sobą wejście do strefy. Przede wszystkim utrzymywanie currency board, mimo wielu korzyści, jest jednak kosztowne. Po drugie, co chyba jeszcze ważniejsze, przyjęcie euro powinno obniżyć koszty zadłużenia. Spadną stopy procentowe, zwiększy się przy tym stabilność systemu bankowego. Gospodarka zostanie uwolniona od kosztów przewalutowania, co ułatwi handel zagraniczny. Zyskać może także turystyka, która pozostaje ważną częścią bułgarskiego PKB. 

Już tylko sześciu członków UE poza strefą euro

Sama strefa euro tak naprawdę nie za bardzo odczuje tę zmianę. Mówimy tu o jednej z najmniejszych gospodarek w klubie. PKB Bułgarii jest niewiele większe niż samego województwa mazowieckiego. Ich rynek finansowy również jest zaledwie kroplą w unijnym morzu. Plusem niewątpliwie jest poziom konwergencji wypracowany przez te prawie 30 lat, więc ryzyka systemowe też będą tu ograniczone. Dużym problemem może się za to okazać porządek prawny w Bułgarii. Kraj ten do tej pory nie poradził sobie z mackami korupcji i w tym obszarze ewidentnie nie pasuje do reszty towarzystwa. Jest to jednak niewielki koszt, a symbolicznie projekt pełnej integracji w Europie zyskuje kolejny argument „za”. Za chwilę już tylko sześciu członków UE (Czechy, Dania, Polska, Rumunia, Szwecja i Węgry) pozostanie poza strefą euro (tutaj pisaliśmy więcej na temat tego, dlaczego niektóre kraje UE nadal nie mają euro). I to grono z czasem będzie się kurczyć.


Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski są wyrazem osobistych poglądów autorów i nie mają charakteru rekomendacji autora lub serwisu walutomat.pl do nabycia lub zbycia albo powstrzymania się od dokonania transakcji w odniesieniu do jakichkolwiek walut lub papierów wartościowych. Poglądy te jak i inne treści raportów nie stanowią „rekomendacji” lub „doradztwa” w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 o obrocie instrumentami finansowymi. Wyłączną odpowiedzialność za decyzje inwestycyjne, podjęte lub zaniechane na podstawie komentarza, raportu lub z wykorzystaniem wniosków w nim zawartych, ponosi inwestor. Autorzy serwisu są również właścicielem majątkowych praw autorskich do treści. Zabronione jest kopiowanie, przedrukowywanie, udostępnianie osobom trzecim i rozpowszechnianie treści w całości lub we fragmentach bez zgody autorów serwisu. Zgodę taką można uzyskać pisząc na adres kontakt@walutomat.pl.

Autor

Krzysztof Adamczak

Dealer walutowy związany z serwisem Walutomat.pl od 2015 roku. Swoją przygodę z rynkami finansowymi rozpoczął jeszcze w czasach akademickich. Uwielbia rozmawiać o rynkach zarówno z ekspertami, jak i studentami, z którymi dzieli się wiedzą również podczas gościnnych wykładów na uczelniach oraz na specjalistycznych eventach. Zawodowo zajmuje się hedgingiem, a prywatnie spekulacją na walutach, surowcach oraz indeksach giełdowych.

Zobacz także