pl
Strona główna > Poradniki > Koronawirus dopalaczem kryptowalut

Koronawirus dopalaczem kryptowalut

21 lip 2020

Epidemia koronawirusa wstrząsnęła światem. Ogromna część życia gospodarczego zamarła na kilkanaście tygodni. Zgodnie jednak z amerykańskim podejściem do kryzysów, według którego one nie tylko niszczą, ale również tworzą szanse i nowe możliwości, niektóre branże przeżywają właśnie renesans. Oczywistym wygranym nowego rozdania powinny stać się kryptowaluty, zwłaszcza że banki centralne zrobiły wszystko, co mogły, by im pomóc.

Pieniądz 1.0

Idea pieniądza towarzyszy ludzkości od niepamiętnych czasów i praktycznie od początku jest ona mocno powiązana z władzą. Prawo bicia monet było zarezerwowane dla królów i książąt, później śladem Szwedów, jak świat długi i szeroki zaczęły powstawać banki centralne, których głównym zadaniem było i teoretycznie dalej jest dbanie o wartość lokalnego pieniądza. Rozwój bankowości centralnej miał być odpowiedzią na nieodpowiedzialne zakusy rządzących, którzy coraz częściej wydawali więcej, niż zbierali danin. Rozwój demokracji zwiększył również ryzyko ruchów populistycznych oraz pojawienia się ugrupowań politycznych gotowych obiecać wszystko, byle tylko dojść do władzy. Niestety rozdzielenie bankowości centralnej od polityki z biegiem czasu okazało się fikcją, a niezależność tych podmiotów zwłaszcza w ostatnim czasie pozostawia wiele do życzenia. Nawrót idei keynesowskich kładących nacisk przede wszystkim na wydatki doprowadziły do zmiany klucza przy wyborze decydentów w odpowiednikach Rady Polityki Pieniężnej. Z czasem coraz mniej istotne stały się względy merytoryczne, a nacisk był przesuwany w kierunku dopasowania do poglądów rządzącego ugrupowania. 

Pieniądz 2.0

Odpowiedzią na ten trend miał być pieniądz zdecentralizowany, w pewnym sensie prywatny, niezależny od podmiotów państwowych. Taka idea przyświecała twórcom pierwszych kryptowalut. Rozwój technologii sprawił, że pomysł kiedyś stricte utopijny z czasem stał się realny, zaczął nabierać rzeczywistych kształtów. Na tej kanwie powstał bitcoin i w ślad za nim tysiące innych kryptowalut. Te jednak nie są pozbawione wad, a niektóre z nich są wprost zaprogramowane w ich genesis. Ograniczona podaż, z góry ustalona, jasna i klarowna, miała być największym atutem, a stała się ogromnym przekleństwem. Największą kryptowalutą pozostaje bitcoin, których zostało wyemitowanych około 21 mln „sztuk”. Oznacza to, że nawet w szczytowym momencie, jego kapitalizacja oscylowała w okolicach 400 mld dolarów. Obecnie jest ona 2,5 raza niższa. Bitcoin, który z założenia ma aspirować do miana waluty globalnej, ma podaż na poziomie rzędu wielkości naszego złotego. Porównania z dolarem czy z euro w żaden sposób nie wytrzymuje. 

Za płytko 

Nie bez znaczenia pozostaje także szybkość obiegu waluty, która wydaje się skrajnie niska. Bitcoin dla znacznej części rynku pełni funkcję tezauryzacyjną, służącą do gromadzenia majątku, co de facto jeszcze bardziej zmniejsza podaż tego pieniądza na rynku. Staje się przez to jeszcze bardziej wrażliwy na kapitał spekulacyjny, który z jednej strony przez długi okres niewyobrażalnie pompował wartość wirtualnej monety, a z drugiej jest najbardziej wrażliwy na wszelkie zawirowania.

Bitcoin łapie wirusa

Takie zjawisko właśnie obserwowaliśmy, kiedy informacje na temat epidemii koronawirusa zaczęły przejmować nagłówki w prasie. Kiedy tylko rynek zdał sobie sprawę jak poważna robi się sytuacja, zaczął uciekać w kierunku bezpiecznych przystani, uderzając we wszystkie bardziej ryzykowne aktywa. Ucierpiał na tym również bitcoin, którego notowania w połowie marca drastycznie się załamały. Kiedy jeszcze w lutym za jednego coina płacono ponad 10 tysięcy USD, tak już w połowie marca kosztował dwukrotnie mniej. Inwestorzy w momencie zagrożenia zareagowali instynktownie, szukając bezpiecznego i sprawdzonego schronienia. Takie załamanie kursu, zwłaszcza w perspektywie zaistniałych okoliczności wzbudziło wiele wątpliwości co do sensu istnienia bitcoina. W mediach zaroiło się od mniej lub bardziej znanych ekspertów wieszczących jego koniec. Wydawało się, że bitcoin nie zdał najważniejszego sprawdzianu, nie uchronił swoich “wyznawców” przed zawirowaniami na rynku finansowym. Co więcej, okazał się na nie wyjątkowo mocno podatny.

I kiedy wydawało się, że problemy współczesnych kryptowalut są zbyt fundamentalne, do akcji wkroczyły banki centralne. Te na nowo uwypukliły wszystkie wady obecnego systemu pieniężnego, przypominając wszystkim, skąd w ogóle wzięły się rozważania nad zdecentralizowanym pieniądzem. Stając na czele walki ze skutkami lockdownów wprowadzanych przez rządy, zapomniały po raz kolejny o swoim nadrzędnym celu, znowu zostały sprowadzone do poziomu zakładnika rynków oraz polityków. W połowie marca tama pękła i świat został zalany świeżo wykreowanym pieniądzem na niespotykaną dotąd skalę. 

Kuracja 

Dla kryptowalut był to potrójny zastrzyk adrenaliny, który nie tylko zatrzymał krach na bitcoinie, ale zaskakująco szybko zasypał poniesione straty. Po pierwsze, rynek jest systemem naczyń połączonych, więc wlewając do niego tak potężną dawkę nowych dolarów, jenów oraz euro, nie dało się uniknąć tego, by część płynów dotarła też na rynek kryptowalut. Po drugie najważniejsze banki centralne jak świat długi i szeroki przy okazji radykalnie ścięły stopy procentowe, dochodząc do zerowych oraz w wielu przypadkach negatywnych poziomów. To powoduje, że znaczna część rynku znalazła się pod powierzchnią i nie jest w stanie wygenerować żądanych rentowności. Powoduje to, że część inwestorów wygoniona ze swojej strefy komfortu musiała poszukać innych miejsc do lokowania kapitału, część z nich dotarła do bitcoina.

Trzecim zastrzykiem, którego nie należy deprecjonować, jest powrót do korzeni. Działania banków centralnych przypomniały wszystkim skąd się wzięła idea bitcoina, na co miała być odpowiedzią i nagle okazuje się, że te wszystkie czynniki nie tylko wciąż są aktualne, ale nabierają na sile z każdym kolejnym kryzysem. Bitcoin, jak i pozostałe kryptowaluty, do tej pory nie sprawdziły się jako środek płatniczy, nie radzą sobie jako miernik wartości, ostatni kryzys pokazał braki przy spełnianiu funkcji tezauryzacji, ale pozostają one w grze jako pewna idea, mocno niedopracowana, miejscami romantyczna. A jej najjaśniejszą stroną pozostaje fakt, że jest jedyną obecnie sensowną alternatywą dla pieniądza fiducjarnego. Banki centralne regularnie swoimi działaniami, nastawionymi na tu i teraz, na wspieranie rynków i polityków, a nie obywateli, pozbawiają powszechnego pieniądza jego najważniejszego kapitału – zaufania. 


Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski są wyrazem osobistych poglądów autorów i nie mają charakteru rekomendacji autora lub serwisu walutomat.pl do nabycia lub zbycia albo powstrzymania się od dokonania transakcji w odniesieniu do jakichkolwiek walut lub papierów wartościowych. Poglądy te jak i inne treści raportów nie stanowią „rekomendacji” lub „doradztwa” w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 o obrocie instrumentami finansowymi. Wyłączną odpowiedzialność za decyzje inwestycyjne, podjęte lub zaniechane na podstawie komentarza, raportu lub z wykorzystaniem wniosków w nim zawartych, ponosi inwestor. Autorzy serwisu są również właścicielem majątkowych praw autorskich do treści. Zabronione jest kopiowanie, przedrukowywanie, udostępnianie osobom trzecim i rozpowszechnianie treści w całości lub we fragmentach bez zgody autorów serwisu. Zgodę taką można uzyskać pisząc na adres kontakt@walutomat.pl.

Zobacz także