Kryzys liry trwa, odczyt wzrostu amerykańskiej gospodarki, polski budżet wraca do “normalności”.
Lira wciąż krwawi.
Po tym, jak w zeszłym tygodniu trochę ucichł temat załamania notowań tureckiej waluty, od poniedziałku wróciła ona do spadków. Ubiegłotygodniowe Święto Ofiarowania miało dać czas władzom w Ankarze, by zaproponować sensowne rozwiązanie szalejącego kryzysu. Niestety tak się nie stało, a jedynym działaniem tureckiego banku centralnego było zwiększenie płynności w ramach transakcji overnight. Takie rozwiązanie co prawda podnosi średnioważoną stopę procentową, jednak jest to zmiana co najwyżej kosmetyczna. Rynek powoli godzi się z tym, że Erdogan nie będzie w stanie uratować liry, przez co tylko w tym tygodniu straciła ona już blisko 8%. Od początku roku jest to już prawie 40%, czyli niewiele mniej niż argentyńskie peso. Co ciekawe, peso traci pomimo stanowczej reakcji miejscowego banku centralnego, który podniósł stopy procentowe do poziomu 45%. Dodatkowo wrzucił na rynek prawie 13 mld dolarów rezerw walutowych, w międzyczasie uzyskując wsparcie Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 50 mld dolarów. Czyli Argentyńczycy robią o wiele więcej, by przezwyciężyć kryzys niż Turcy, co może sugerować, że kryzys na lirze dopiero się rozkręca.
Dolar czeka na PKB.
Dolar po dotarciu do 1,172 $ na parze EURUSD, wczoraj widocznie się umocnił. Dziś kontynuuje ten ruch. W centrum uwagi pozostaje odczyt dotyczący wzrostu PKB. Wyniósł on 4,2%, czyli więcej niż oczekiwali analitycy. Dobry wynik został jednak ze spokojem przyjęty przez rynek. Podwyżka stóp we wrześniu jest przesądzona, a tą grudniową będzie martwił się później. Spora część inwestorów spogląda też w kierunku Kanady, gdzie trwają negocjacje na temat nowej umowy handlowej. Po tym, jak USA doszły do porozumienia z Meksykiem, ich północny sąsiad jest teraz pod znacznie większą presją. Co ciekawe, dolar więcej by zyskał w wyniku fiaska tych rozmów, ponieważ spowodowałby on wzrost niepewności i powrót kapitału do bezpiecznych przystani. Taki scenariusz pośrednio uderzyłby też w złotego.
I po nadwyżce.
Czerwiec był ostatnim miesiącem nadwyżki budżetowej w Polsce. Jeszcze miesiąc temu ministerstwo finansów dumnie chwaliło się rekordowo wysokim bilansem budżetu. Od początku roku dochody przekraczały wydatki o 9,4 mld złotych, co było największą nadwyżką w III RP. Niestety wystarczył jeden miesiąc, by przejeść ją w całości. W samym lipcu deficyt wyniósł ponad 10 mld, przez co sumarycznie budżet już jest na minusie prawie 1 mld złotych. I ten minus będzie tylko rósł. Wszystko to dzieje się w szczycie koniunktury, gdy coraz więcej europejskich państw tworzy poduszkę bezpieczeństwa na mniej korzystne czasy. Gdy polski rząd chwali się prognozowanym deficytem rzędu 1,7% PKB, już co najmniej 6 krajów Unii spodziewa się nadwyżki na koniec, a nie w połowie roku. Średni deficyt dla całej strefy euro ma wynieść zaledwie 0,1% PKB. Rząd zdaje sobie sprawę z tego, że jest to ostatni rok tak wysokiej dynamiki wzrostu gospodarki, jednak nie robi nic, by przygotować się na gorsze czasy.
Kryzys liry trwa, odczyt wzrostu amerykańskiej gospodarki, polski budżet wraca do “normalności”.
Lira wciąż krwawi.
Po tym, jak w zeszłym tygodniu trochę ucichł temat załamania notowań tureckiej waluty, od poniedziałku wróciła ona do spadków. Ubiegłotygodniowe Święto Ofiarowania miało dać czas władzom w Ankarze, by zaproponować sensowne rozwiązanie szalejącego kryzysu. Niestety tak się nie stało, a jedynym działaniem tureckiego banku centralnego było zwiększenie płynności w ramach transakcji overnight. Takie rozwiązanie co prawda podnosi średnioważoną stopę procentową, jednak jest to zmiana co najwyżej kosmetyczna. Rynek powoli godzi się z tym, że Erdogan nie będzie w stanie uratować liry, przez co tylko w tym tygodniu straciła ona już blisko 8%. Od początku roku jest to już prawie 40%, czyli niewiele mniej niż argentyńskie peso. Co ciekawe, peso traci pomimo stanowczej reakcji miejscowego banku centralnego, który podniósł stopy procentowe do poziomu 45%. Dodatkowo wrzucił na rynek prawie 13 mld dolarów rezerw walutowych, w międzyczasie uzyskując wsparcie Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 50 mld dolarów. Czyli Argentyńczycy robią o wiele więcej, by przezwyciężyć kryzys niż Turcy, co może sugerować, że kryzys na lirze dopiero się rozkręca.
Dolar czeka na PKB.
Dolar po dotarciu do 1,172 $ na parze EURUSD, wczoraj widocznie się umocnił. Dziś kontynuuje ten ruch. W centrum uwagi pozostaje odczyt dotyczący wzrostu PKB. Wyniósł on 4,2%, czyli więcej niż oczekiwali analitycy. Dobry wynik został jednak ze spokojem przyjęty przez rynek. Podwyżka stóp we wrześniu jest przesądzona, a tą grudniową będzie martwił się później. Spora część inwestorów spogląda też w kierunku Kanady, gdzie trwają negocjacje na temat nowej umowy handlowej. Po tym, jak USA doszły do porozumienia z Meksykiem, ich północny sąsiad jest teraz pod znacznie większą presją. Co ciekawe, dolar więcej by zyskał w wyniku fiaska tych rozmów, ponieważ spowodowałby on wzrost niepewności i powrót kapitału do bezpiecznych przystani. Taki scenariusz pośrednio uderzyłby też w złotego.
I po nadwyżce.
Czerwiec był ostatnim miesiącem nadwyżki budżetowej w Polsce. Jeszcze miesiąc temu ministerstwo finansów dumnie chwaliło się rekordowo wysokim bilansem budżetu. Od początku roku dochody przekraczały wydatki o 9,4 mld złotych, co było największą nadwyżką w III RP. Niestety wystarczył jeden miesiąc, by przejeść ją w całości. W samym lipcu deficyt wyniósł ponad 10 mld, przez co sumarycznie budżet już jest na minusie prawie 1 mld złotych. I ten minus będzie tylko rósł. Wszystko to dzieje się w szczycie koniunktury, gdy coraz więcej europejskich państw tworzy poduszkę bezpieczeństwa na mniej korzystne czasy. Gdy polski rząd chwali się prognozowanym deficytem rzędu 1,7% PKB, już co najmniej 6 krajów Unii spodziewa się nadwyżki na koniec, a nie w połowie roku. Średni deficyt dla całej strefy euro ma wynieść zaledwie 0,1% PKB. Rząd zdaje sobie sprawę z tego, że jest to ostatni rok tak wysokiej dynamiki wzrostu gospodarki, jednak nie robi nic, by przygotować się na gorsze czasy.
Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski są wyrazem osobistych poglądów autorów i nie mają charakteru rekomendacji autora lub serwisu walutomat.pl do nabycia lub zbycia albo powstrzymania się od dokonania transakcji w odniesieniu do jakichkolwiek walut lub papierów wartościowych. Poglądy te jak i inne treści raportów nie stanowią „rekomendacji” lub „doradztwa” w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 o obrocie instrumentami finansowymi. Wyłączną odpowiedzialność za decyzje inwestycyjne, podjęte lub zaniechane na podstawie komentarza, raportu lub z wykorzystaniem wniosków w nim zawartych, ponosi inwestor.
Autorzy serwisu są również właścicielem majątkowych praw autorskich do raportów. Zabronione jest kopiowanie, przedrukowywanie, udostępnianie osobom trzecim i rozpowszechnianie raportów w całości lub we fragmentach bez zgody autorów serwisu. Zgodę taką można uzyskać pisząc na adres kontakt@walutomat.pl.