pl
Strona główna > Komentarze walutowe > Drugie imię Polski: inflacja

Drugie imię Polski: inflacja

20 sty 2021 Autor: Adam Fuchs

Rano poznaliśmy kilka publikacji dotyczących wzrostu cen w Europie. Spora część z nich ma wciąż wydźwięk deflacyjny, ale w żadnym wypadku nie dotyczy to naszego kraju. Wczoraj rynki dostały od Janet Yellen to, czego chciały, ale dziś zdają się już o tym coraz gorzej pamiętać i ustawiają się w oczekiwaniu na zaprzysiężenie Joe Bidena. Rynek ropy wierzy w gospodarcze odbicie.

Inflacja czuje się dobrze nad Wisłą

Pojawiło się dziś kilka wskaźników dotyczących grudniowego wzrostu cen na Starym Kontynencie. Na pierwszy ogień poszła Wielka Brytania. W grudniu nie dostrzegamy jeszcze żadnego efektu brexitu pod tym względem, a inflacja konsumencka była minimalnie wyższa od prognoz z wynikiem 0,6%. Natomiast inflacja producencka cały czas znajduje się pod kreską, ale -0,4% to też rezultat wyższy od oczekiwań. W środę poznaliśmy również wzrost cen producentów u naszego zachodniego sąsiada i po aż 10 miesiącach ujemnych publikacji tym razem rzeczywiście możemy mówić o wzroście (co prawda minimalnym) na poziomie 0,2%. Następne były dane ze strefy euro i możemy tam zauważyć wręcz zastanawiającą stabilizację. Od października deflacja konsumencka wynosi identyczne -0,3%. Nie jest może pozytywnie, ale przynajmniej stabilnie. Dla całej Wspólnoty inflacja osiągnęła zwierciadlany rezultat 0,3%. Najniżej w zestawieniu znalazły się Grecja, Słowenia oraz Irlandia. Największy wzrost cen zauważalny jest w rejonie Europy Środkowo-Wschodniej, ale zgodnie z metodologią Eurostatu wyraźny zwycięzca rywalizacji mógł być tylko jeden, a jest nim… Polska! 3,4% zapewne nie zostanie nawet specjalnie zauważone ani skomentowane przez naszych decydentów. Szkoda, bo warto byłoby zacząć zadawać sobie pytanie, co stanie się z naszą inflacją, gdy większość UE zacznie się wygrzebywać z kryzysu, a będzie to równoznaczne z końcem deflacji w eurozonie. Niestety istnieje duże prawdopodobieństwo, że w naszym kraju może to oznaczać wystrzał cen. Gdzieś głęboko w sercu chcę wierzyć, że zarządzający (w tym polityką monetarną) mają na to jakiś plan, który równocześnie nie będzie zabójczy dla gospodarki i obywateli.

Krótki efekt Janet

Zgodnie z oczekiwaniami i wcześniejszymi przeciekami wczorajsze senackie przesłuchanie przyszłej Sekretarz Skarbu nie przyniosło żadnych niespodzianek. Janet Yellen potwierdziła, że nie zamierza sztucznie wpływać na kurs dolara i oddaje go mechanizmom rynkowym, co nie oznacza, że nie cieszy jej (byłoby to dziwne) względna słabość USD. Nowa administracja nie planuje też szczególnej odwilży z Chinami, ale możliwe jest użycie innych metod, niż miało to miejsce do tej pory. Najważniejsze dla rynków było podkreślenie, że w obecnych okolicznościach trzeba działać odważnie, co oznacza zwiększenie wydatków fiskalnych przy odłożeniu dyskusji o deficycie na późniejszy czas. Równie istotna dla inwestorów, ale też dla republikańskich polityków mogła być informacja, że pomysł podwyżek podatków jest odkładany przynajmniej na czas po pandemii. Jeszcze wczoraj przesłuchanie Yellen zdawało się pozytywnie wpływać na rynki, co miało też swoje odzwierciedlenie w osłabieniu dolara. Trwało ono do dzisiejszego poranka, a kurs EUR/USD dotarł powyżej 1,215 $. Od tego momentu nastąpiła jednak wyraźna korekta, a po południu mogliśmy zobaczyć poziomy poniżej 1,21 $. Nie ma pewności, co było przyczyną takiego ruchu, tym bardziej że wiele indeksów giełdowych (np. DAX idzie w górę o 0,5%) zalicza dziś całkiem udany dzień. Możliwe, że była to tylko realizacja zysków przez inwestorów, jednak nie można też wykluczyć pewnego napięcia związanego z dzisiejszym zaprzysiężeniem Joe Bidena. Nie chodzi nawet o to, co powie nowy prezydent, bo główne punkty są już raczej znane, ale raczej o możliwe rozruchy, do których może dojść w trakcie inauguracji. Chociaż siły porządkowe są tym razem w Waszyngtonie wzmocnione, to po wydarzeniach sprzed dwóch tygodni niczego nie powinniśmy wykluczać.

Ropa nie zwalnia

Od początku tygodnia niewzruszony pozytywny sentyment możemy dostrzec na wycenie ropy naftowej. Niedawno zmniejszenie wydobycia zapowiedział największy producent, czyli Arabia Saudyjska. Ten rynek zdaje się też najbardziej wierzyć w szybką rekonwalescencję światowej gospodarki, powrót na ścieżkę wzrostu, a co za tym idzie zwiększony popyt na czarne złoto. Na razie ignorowane są informacje o możliwym przedłużaniu i zacieśnianiu lockdownów (np. w Europie), które mogłyby przeczyć takiemu scenariuszowi. Niemniej środa to dalsze wzrosty na większości indeksów. Za baryłkę WTI trzeba już płacić 53,5 $ (+1%), a za Brent 56,3 $ (+0,7%).

Złoty bez wewnętrznych impulsów poddaje się wydarzeniom na szerokim rynku, a raczej pozycji konkretnych walut na takowym w trakcie dzisiejszej sesji. Znajduje się on blisko pozycji otwarcia z EUR i CHF. Kurs euro przed godz. 15 wynosi 4,532 zł, a kurs franka 4,205 zł. Natomiast zgodnie z rynkowymi wydarzeniami PLN słabnie w stosunku do USD i GBP. Kurs dolara jest w okolicach 3,744 zł, a kurs funta przy 5,116 zł.


Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski są wyrazem osobistych poglądów autorów i nie mają charakteru rekomendacji autora lub serwisu walutomat.pl do nabycia lub zbycia albo powstrzymania się od dokonania transakcji w odniesieniu do jakichkolwiek walut lub papierów wartościowych. Poglądy te jak i inne treści raportów nie stanowią „rekomendacji” lub „doradztwa” w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 o obrocie instrumentami finansowymi. Wyłączną odpowiedzialność za decyzje inwestycyjne, podjęte lub zaniechane na podstawie komentarza, raportu lub z wykorzystaniem wniosków w nim zawartych, ponosi inwestor. Autorzy serwisu są również właścicielem majątkowych praw autorskich do treści. Zabronione jest kopiowanie, przedrukowywanie, udostępnianie osobom trzecim i rozpowszechnianie treści w całości lub we fragmentach bez zgody autorów serwisu. Zgodę taką można uzyskać pisząc na adres kontakt@walutomat.pl.

Zobacz także


Komentarz walutowy

Polacy odpoczywają, bankierzy działają
Adam Fuchs

Komentarz walutowy

Polacy świętują, Amerykanie decydują o stopach
Krzysztof Pawlak

Komentarz walutowy

Interwencja Banku Japonii?
Dawid Górny