Niespodzianka z Antypodów

Niska aktywność inwestorów w dzisiaj, czego powodem jest Święto Niepodległości w USA. Słabsze dane z amerykańskiej gospodarki nie spowodowały zmian na prawdopodobieństwie podwyżek stóp na kolejnych posiedzeniach. RBA bardziej martwi się wzrostem gospodarczym, aniżeli inflacją, stąd decyzja o utrzymaniu kosztu pieniądza na dotychczasowym poziomie. 

Wieje nudą 

Uczestnicy rynku mogą dzisiaj mieć problem z motywacją do generowania większych ruchów na aktywach. Brak graczy z największego ośrodka finansowego, czyli USA zapewne spowoduje brak większej zmienności. Główna para walutowa świata oscyluje dzisiaj w okolicach poziomu 1,09 i nie widać symptomów, by obrać większy kierunek. Skoro brakuje danych makro w kalendarzu, które mogły by rozruszać handel, to inwestorzy często cofają się i analizują to, co stało się wcześniej. 

Słaby odczyt ISM

Wczoraj mieliśmy wysyp danych PMI, który pokazał niepokojący obraz gospodarki europejskiej, ale też oznaki spowolnienia w USA. ISM dla przemysłu spadł do poziomu 46 pkt, przy założeniach analityków na poziomie 47,2 pkt. Co istotne, indeks znalazł się niżej względem poziomu z poprzedniego miesiąca, czyli 46,9 pkt. Mimo słabszych publikacji również ze Stanów nie zmieniło się prawdopodobieństwo ewentualnych podwyżek stóp w lipcu i we wrześniu. Tak jak niemal przesądzony jest ruch w górę o 25 pkt na kolejnym posiedzeniu, tak po wakacjach szansa na ruch na stopach o 25 pkt wynosi raptem 30%. Kolejne prezentowane dane mogą podnieść taką szansę bądź ją wykluczyć, a w tym tygodniu poznamy jeszcze choćby indeks ISM dla sektora usługowego, który ostatnimi czasy prezentował się mocno. Jeśli tutaj pojawią się wskazówki, że i u konsumentów zauważalne jest pogorszenie, to szansa na podwyżkę stóp we wrześniu może maleć, a tym samym dolar może nieco stracić na szerokim rynku. W piątek z kolei otrzymamy dane z amerykańskiego rynku pracy, więc już kaliber ważności zostanie zwiększony dość mocno. I podobnie jak w przypadku ISM rozczarowanie będzie niekorzystne dla USD. 

Czekamy

Rzadko na głównych stronach ekonomicznych pojawiają się informacje o decyzjach Banku Australii. Jednak tym razem, przy pustym kalendarium, posiedzenie RBA zostało dość mocno uwypuklone. I trzeba przyznać, bank centralny z Antypodów sprostał wyzwaniu, by nieco zrobić psikusa analitykom i iść nieco wbrew ich oczekiwaniom. A oczekiwano, że dziś w Australii podniesiony zostanie koszt pieniądza o 25 pkt bazowych. Okazało się jednak, że decydenci postanowili pozostawić stopy na dotychczasowych poziomach. RBA zaniepokoiły perspektywy gospodarcze i potrzeba poczekania na efekty wcześniejszych decyzji odnośnie zacieśniania monetarnego. Przez moment więc Bank Australii porzucił troskę o inflację na rzecz poprawienia perspektyw gospodarczych. O czym warto wspomnieć, to poziom cen na tym kontynencie nadal jest wysoki i wynosi 7% dla CPI. Dolar australijski co ciekawe nie stracił po tej dość zaskakującej decyzji, a zawdzięcza to jastrzębiej konferencji prezesa RBA. Jednym tchem powiedział, że to nie koniec zacieśniania, a dalsze podwyżki stóp są ciągle możliwe. Tym samym dołączył do banków centralnych, które chcą zrobić sobie pauzę, by zobaczyć efekty swoich wcześniejszych działań. Znamy to choćby z Fed.