pl
Strona główna > Komentarze walutowe > Cóż to była za debata…?

Cóż to była za debata…?

30 wrz 2020 Autor: Krzysztof Adamczak

Za nami pierwsze telewizyjne starcie dwóch głównych kandydatów na prezydenta USA. Tematów do merytorycznej rozmowy nie brakowało, jednak uczestnicy mieli na nią zupełnie inny pomysł. 

Głupek czy klaun?

    Debaty prezydenckie to od wielu już lat prawdziwe święto demokracji w Stanach. Idealnie wyreżyserowane, ze świetnie przygotowanymi kandydatami, wspieranymi przez potężne sztaby spin doktorów. Często niebywale merytoryczne, poruszające najważniejsze bieżące tematy. Nagranie starcia George Busha z Alem Gorem weszło już do kanonu prowadzenia polityki. Dodatkowo już dawno nie mieliśmy sytuacji, by tak wiele wyrazistych tematów czekało do przedyskutowania, można było mieć więc nadzieję, że ta debata przejdzie również do historii i pewnie tak będzie, choć z zupełnie innych powodów. Merytoryki nie było w niej za grosz, a sama forma została sprowadzona do wiejskiej pyskówki wrogo nastawionych panów. Niewiele dowiedzieliśmy się na temat poglądów obu kandydatów, wiemy za to kto jest klaunem, pieskiem Putina, nie potrafi się uciszyć, czy miał problemy z nauką w szkole. Media w Stanach opisujące wczorajsze rzekome święto demokracji piszą o podłościach, bagnie, czy małostkowości. 

Ciężko o optymizm

    Debata ta jeszcze bardziej podkreśliła ryzyko totalnego chaosu związanego z wyborami i rynkom ewidentnie się to nie spodobało. Na oficjalne wyniki będziemy pewnie musieli długo poczekać, zwłaszcza gdy wstępne będą wskazywały na zwycięstwo kandydata Demokratów. Jest to szczególnie istotne teraz, gdy walka z epidemią wymaga ciągłości władzy, jej przejrzystości i skuteczności. W tym roku prawdopodobnie możemy o tym zapomnieć, co obecnie wyrasta na główny czynnik ryzyka na rynkach. Widać to zresztą na wykresach, inwestorzy ewidentnie dzisiaj preferują bezpieczniejsze przystanie.

Nie tak szybko!

    Z pozostałych tematów warto zwrócić uwagę na ostatnie przecieki na temat Europejskiego Funduszu Odbudowy. I choć ciężko je traktować w kategoriach wielkiej niespodzianki, ponieważ chyba nikt nie liczył na szybkie zamknięcie tego tematu, to jednak niemieckie doniesienia dobijają resztkę nadziei. Nastrojom także nie pomagają plotki na temat tarć wewnątrz Europejskiego Banku Centralnego na temat sposobu prowadzenia polityki monetarnej. Okazuje się, że nie wszyscy decydenci są przekonani do ekstremalnie luźnych parametrów, co burzy wizerunek instytucji, która zawsze zatańczy, jak rynek zagra.
    Złoty w tym wszystkim nie radzi sobie najlepiej. Po wczorajszej niespodziewanie silnej korekcie, dziś wraca do osłabienia. Tym razem jednak ruchy na naszej walucie są zgodne z globalnym sentymentem, co w tym tygodniu wcale nie jest normą. Euro kosztuje 4,54 zł, dolar – 3,87 zł, frank 4,20 zł, a funt 4,98 zł.


Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski są wyrazem osobistych poglądów autorów i nie mają charakteru rekomendacji autora lub serwisu walutomat.pl do nabycia lub zbycia albo powstrzymania się od dokonania transakcji w odniesieniu do jakichkolwiek walut lub papierów wartościowych. Poglądy te jak i inne treści raportów nie stanowią „rekomendacji” lub „doradztwa” w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 o obrocie instrumentami finansowymi. Wyłączną odpowiedzialność za decyzje inwestycyjne, podjęte lub zaniechane na podstawie komentarza, raportu lub z wykorzystaniem wniosków w nim zawartych, ponosi inwestor. Autorzy serwisu są również właścicielem majątkowych praw autorskich do treści. Zabronione jest kopiowanie, przedrukowywanie, udostępnianie osobom trzecim i rozpowszechnianie treści w całości lub we fragmentach bez zgody autorów serwisu. Zgodę taką można uzyskać pisząc na adres kontakt@walutomat.pl.

Zobacz także


Komentarz walutowy

Jen na deskach
Krzysztof Pawlak

Komentarz walutowy

Złoty podąża za dolarem
Dawid Górny

Komentarz walutowy

Bank Japonii może zostać zmuszony do działania
Krzysztof Pawlak