pl
Strona główna > Komentarze walutowe > Gdzie jest próg?

Gdzie jest próg?

30 mar 2021 Autor: Adam Fuchs

Jeśli chcielibyśmy przenieść sytuację polskiego złotego na skocznię narciarską (w weekend zakończył się sezon tego sportu zimowego), to PLN nie tylko nie dostał się do drugiej tury skoków. On nawet nie jest najsłabszy w całej stawce zawodników, którzy biorą udział w konkursie. Krajowa waluta to w tej chwili raczej przedskoczek, który ledwo nie rozbija się o bulę skoczni. Chociaż dziś złoty próbuje oddać chociaż jeden dobry skok, to wciąż trudno odnaleźć w tym pocieszenie na najbliższą przyszłość.

Złoty pod formą

Pozostając przy sportowych porównaniach, to złoty w ostatnim czasie zamykał stawkę w tym długodystansowym biegu, jakim jest forex (przynajmniej w koszyku EM). Ktoś mógłby zwrócić uwagę: „Przepraszam bardzo, a turecka lira?”. Jednak jeśli chcielibyśmy przenieść na stadion lekkoatletyczny sytuację TRY, to należałoby powiedzieć, że ona już chyba zeszła z toru, a w pobliżu nie ma nawet służb medycznych, które chciałyby jej pomóc. Tak kończy się ręczne sterowanie polityką monetarną przez władzę wykonawczą. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan nie skończył jeszcze czystki w tureckim banku centralnym (po prezesie poleciała teraz głowa wiceprezesa), a rynki już pozycjonują się pod nielogiczną obniżkę stóp procentowych, która musi nastąpić, bo tak chce wielki przywódca.

Wracając na nasze podwórko, złoty zdaje się słabszy, niż mogłoby to wynikać z fundamentalnego spojrzenia na rynki. Oczywiście sytuacja epidemiczna w naszym kraju wygląda coraz gorzej, co niesie za sobą skutki zdrowotne i społeczne, ale też gospodarcze. Zaostrzenie lockdownu (rzecznik rządu stwierdził dziś, że może ono zostać wydłużone) to realne straty dla wielu przedsiębiorstw i gospodarki jako całości. Może to wyraźnie opóźnić perspektywę powrotu realnego ożywienia gospodarczego (przynajmniej do trzeciego kwartału). Oddalająca się perspektywa stabilnego wzrostu niesie za sobą dwa istotne czynniki. Jest to wydłużające się obciążenie dla budżetu państwa, który transferami próbuje ratować sytuację, przy równoczesnym zmniejszeniu wpływów (trudno, żeby takowe generowały niedziałające przedsiębiorstwa). Drugim jest chyba już tylko pozostający w głowach marzycieli koncept normalizacji polityki monetarnej. Tutaj dochodzimy do coraz powszechniejszej tezy wśród komentatorów, że współwinnym obecnej pozycji złotego jest NBP. Rodzimy bank centralny od dłuższego czasu nie ukrywa, że słaba waluta to jego cel. Udowodnił to bezsprzecznie interwencjami na rynku pod koniec zeszłego roku. Jednak wtedy była mowa o utrzymywaniu kursu euro powyżej 4,50 zł, a wczoraj dotarliśmy już do 4,67 zł (!), czyli poziomów, które mogliśmy ostatnio widzieć 12 lat temu (!). Odpowiedzialny bank centralny w takiej sytuacji, chociaż werbalnie dałby znać, że tego dobrego już wystarczy i proszę się pohamować. Jednak nic takiego nie ma miejsca ze strony NBP (jednak pojawiają się przecieki, że wkrótce pojawi się tego typu komunikat), a skoro PLN nie ma wsparcia nawet w tej instytucji, to jak ma je odnaleźć na szerokim rynku? Gdzie jest w takim razie sufit? W obecnych okolicznościach ciężko go określić i kto wie, czy euro po 4,90 zł przestanie być zaraz jedynie mrzonką…

Każdy skok musi mieć swój koniec

Jednak gdzieś na horyzoncie miga fatamorgana poprawy także dla złotego. Chociaż EUR/USD kontynuuje ruch na południe, przebiło dziś kolejne ważne wsparcie i po godz. 14 znajduje się przy 1,174 $, to coraz więcej ekspertów wskazuje, że powoli zbliżamy się do dołków. Co nie oznacza, że nie znajdą się one dopiero lekko powyżej 1,16 $. Wskazówką dla tej tezy może być fakt, że zarówno inwestorzy indywidualni, jak i instytucjonalni zmniejszają swoje krótkie pozycje na głównej parze walutowej, oczekując tym samym niezbyt odległego odbicia. Mimo wszystko wciąż więcej twardych argumentów przemawia za dolarem. Pędząca akcja szczepień w Stanach (rządzący twierdzą, że w kwietniu wakcyny mają być dostępne nawet dla 90% zainteresowanych dorosłych Amerykanów) jest nieporównywalna ze ślimaczym tempem w Europie. Kolejnym są ponownie rosnące rentowności obligacji, dziś amerykańskie 10-latki dobiły do 1,77%. A ten ruch może nabrać jeszcze większego tempa po przedstawieniu przez prezydenta Joe Bidena tzw. planu infrastrukturalnego, który ma opiewać nawet na 3 bln (!) dolarów. Chociaż jego przyjęcie w Kongresie może nie być tak proste, to wydaje się to i tak mniejszym problem, niż wydarzenia w UE. Europejski Fundusz Obudowy został przecież zaakceptowany przez przywódców już kilka miesięcy temu, a tak naprawdę nie przybliżyliśmy się szczególnie do jego wdrożenia. Lokalnie w Polsce problemem jest znalezienie stabilnej większości dla jego przegłosowania w parlamencie. To jednak i tak nic wobec sytuacji w Niemczech, gdzie EFO może zostać zablokowane przez Federalny Trybunał Konstytucyjny, który rozpatruje, czy uwspólnotowienie długu na poziomie unijnym jest zgodne z niemiecką konstytucją. Na razie brakuje argumentów za EUR, ale pamiętajmy, że na rynku walutowym żaden ruch nie trwa wiecznie.

Na giełdach (oprócz pewnych wyjątków w postaci np. GPW) jest dziś całkiem zielono, a frankfurcki DAX próbuje wykreować historyczne szczyty (znajduje się powyżej 14900 pkt). Bardzo dobrze dzień zaczął polski złoty, ale im dalej w sesję, tym bardziej wygląda to na wypadek przy pracy. Około godz. 14 kurs dolara już połknął prawie cały poranny spadek i znajduje się w pobliżu wczorajszego zamknięcia na 3,97 zł. Kurs euro wciąż jest pod kreską, ale po przekroczeniu 4,66 zł rośnie jego apetyt na ruch w górę. Podobnie wygląda to na CHF, a kurs franka zbliża się do 4,22 zł. Nadrabia również GBP, a kurs funta zbliża się do 5,46 zł. Nadchodzące dni mogą jeszcze obfitować w gwałtowne ruchy, gdyż nie dość, że kończy się pierwszy kwartał, co wiąże się z zamykaniem pozycji przez inwestorów, to nadchodzący weekend świąteczny może wykreować zmniejszoną płynnością pod koniec tygodnia.


Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski są wyrazem osobistych poglądów autorów i nie mają charakteru rekomendacji autora lub serwisu walutomat.pl do nabycia lub zbycia albo powstrzymania się od dokonania transakcji w odniesieniu do jakichkolwiek walut lub papierów wartościowych. Poglądy te jak i inne treści raportów nie stanowią „rekomendacji” lub „doradztwa” w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 o obrocie instrumentami finansowymi. Wyłączną odpowiedzialność za decyzje inwestycyjne, podjęte lub zaniechane na podstawie komentarza, raportu lub z wykorzystaniem wniosków w nim zawartych, ponosi inwestor. Autorzy serwisu są również właścicielem majątkowych praw autorskich do treści. Zabronione jest kopiowanie, przedrukowywanie, udostępnianie osobom trzecim i rozpowszechnianie treści w całości lub we fragmentach bez zgody autorów serwisu. Zgodę taką można uzyskać pisząc na adres kontakt@walutomat.pl.

Zobacz także


Komentarz walutowy

Upadek PLN
Adam Fuchs

Komentarz walutowy

Próba opanowania emocji, ale strach pozostaje
Krzysztof Pawlak

Komentarz walutowy

Ujemna korelacja USD vs surowce nie działa
Krzysztof Pawlak